Rafał Kołodziej Rafał Kołodziej
134
BLOG

Sukces to radość!

Rafał Kołodziej Rafał Kołodziej Kultura Obserwuj notkę 0

Wrześniowe popołudnie. Słońce zawieszone nisko na niebie nie grzeje zbyt mocno. Złote i czerwone liście resztkami sił trzymają się brudnych od spalin gałęzi. Gliwice, boczna uliczka niedaleko rynku. Zaszyci w kącie kawiarni sączymy kawę i rozmawiamy o wydarzeniach ostatnich miesięcy, przez które nie mieliśmy okazji się widzieć. W międzyczasie moją uwagę przykuwają rozrzucone na stolikach, to tu, to tam, białe magazyny. Biorę jeden z nich do ręki i zanurzam się w świecie sukcesu.

 

Nazywa się „BE Magazyn”, w podtytule stoi „BE Success”. Jest to piętnasty numer czasopisma, o czym świadczy umieszczeniu w dolnej części okładki napisu „ISSUE 15 \\ 09 2013”. A co w środku? Może z tuzin artykułów. Właściwie artykulików. Kilka z nich nt. sukcesu. Pierwszy dość podręcznikowy; mówi o tym, że sukces to proces, że do realizacji celów zawodowych potrzeba planu i sprawdzenia własnych zasobów osobowościowych; przypomina, że w drodze po upragniony sukces będzie ciężko, że trzeba być zdeterminowanym i twardym; dodaje, że w wędrówce na szczyt nie można zapominać o chwili wytchnienia, ale już zawczasu należy przewidzieć jaki to będzie odpoczynek, z kim i gdzie. Nad tym wszystkim, niczym wzgórze ponad równinami, ma panować przekonanie, że „to co się robi [dążenie do sukcesu], jest INDYWIDUALNYM SZCZĘŚCIEM”. Wszak sukces „to poświęcenie, to sposób życia”. Na zakończenie autorka stwierdza, że sukces ma dawać radość. Wynika z tego, że sukces nie jest celem samym w sobie, ale ma prowadzić ludzi do „RADOŚCI – najprostszego i najwdzięczniejszego uczucia”.

W kolejnym artykule autorka przekonuje, że sukces jest pojęciem względnym, zależnym od choćby bogactwa, ambicji, czy kondycji fizycznej. Dla jednego będzie to nowy samochód, ale drugiego niebagatelny ciuch z lumpeksu. Tak więc autorka dochodzi do konkluzji, że „sukcesem może być wszystko. Jeśli nie spóźnimy się do pracy, jeśli nie zgubimy kluczy od samochodu, jeśli nie zjemy czekolady [...]”. Ku radości tych bardziej sfrustrowanych czytelników przekonuje ponadto, że to właśnie małe radości, małe zwycięstwa składają się na nasze życie. Sukces nie jest pieśnią przyszłości, obwarowany trudnymi do spełnienia warunkami; nie jest on domeną szczęściarzy, którzy fartem zdobywają to lub tamto. „Wcale nie. Sukces jest w nas samych” - radośnie podsumowuje autorka.

Do tego magazyn mieści jeszcze m.in. artykuł o sukcesie w branży gastronomicznej, z tym, że tam autor skupia się na detalach, które przesądzają o rentowności np. budy z kebabami, a nie na teorii samego sukcesu. Ponadto coś o modzie, coś o nietuzinkowym centrum konferencyjnym zza wielkiej wody, coś o festiwalu ilustracji u naszych sąsiadów za Odrą.

 

BE Magazyn to tylko jeden z przykładów pokazujący naszego nowego bożka. Bożka, którego można czcić zarówno w konkretnej formie, np. poprzez własną firmę dla której żyły się wypruwa, jak i w formie czystej, to znaczy ubóstwiając sam Sukces, czysty Sukces niezależny od szczególnych jego przejawów. Bożek Sukcesu przynosi radość, a suma zbieranych każdego dnia radości równa się szczęściu. A szczęście, to właśnie to, czego każdy człowiek pragnie najbardziej na świecie. Zgodnie z tą logiką, najbardziej upragniony staje się Sukces. Dobrze, że Sukces można też osiągnąć tak „małymi” uczynkami, jak nie spóźnieniem się, bo gdyby zależał On tylko od posiadania nowego samochodu (albo przynajmniej kilkuletniego), to Polacy należeliby bo najbardziej sfrustrowanych narodów w Unii Europejskiej.

Ideologia Sukcesu, jak wszyscy fałszywi prorocy, wybiera jakąś pozytywną cnotę i rozdyma ją do granic możliwości i zdrowego rozsądku. Tak przerośnięta cnota przekracza umiar, wpada w pychę i w końcu przynosi więcej szkody niż pożytku. Jakby wyglądał mężczyzna rozwijający wyłącznie muskulaturę jednej ręki, zaniedbując resztę ciała? Chudy facet z przepakowanym prawym ramieniem sprawiałby wręcz groteskowe wrażenie. Tak człowiek opanowany manią sukcesu, popada w śmieszność, choć ci, którzy wraz z nim wyznają tego samego bożka, będą podziwiali go niczym kapłana.

Wychodzimy na zewnątrz. Jakiś pan o zniszczonej życiem twarzy kłamie, że zbiera na bułkę. Czuć od niego alkohol. Czy on odniósł w życiu sukces? Mam nadzieję, że chociaż nie zgubił kluczyków od auta, ani nie zjadł dzisiaj czekolady.

 

Rafał Kołodziej

03.10.2013 r

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura